Barania Góra

Lipowa – Skrzyczne – Małe Skrzyczne – Malinowska Skała – Gawlasi – Magurka Wiślańska – Barania Góra – Schronisko Przysłop pod Baranią Górą – Wisła (Czarna Wisełka)

 

04.05.2020r

 

 

Tegoroczna majówka okazała się deszczowa, więc spędziłem ją siedząc grzecznie w domu. Wbrew pozorom, cieszył mnie ten deszcz, ponieważ było już bardzo sucho i sytuacja stawała się niewesoła. Tak się złożyło, że poniedziałek po majówce, razem z moim kompanem Marcinem, mieliśmy wolny od pracy. Prognozy były bardzo obiecujące i nie mogliśmy zmarnować takiego dnia, więc wybraliśmy się na wycieczkę w góry.

 

Za cel obraliśmy Baranią Górę w Beskidzie Śląskim. Żeby urozmaicić sobie trasę, postanowiliśmy zdobyć Baranią idąc „linią” Prawdziwej Zimowej Wyrypy Beskidzkiej, której nie skończyliśmy w lutym. Miejscem startu była Lipowa, tam gdzie zakończyliśmy Wyrypę Beskidzką w lutym. Taka kontynuacja imprezy po dwóch miesiącach 🙂 .

 

Do Lipowej zawiozła nas moja żona. Mimo że musiała wcześniej wstać, zrobiła to bez ogródek, za co jesteśmy jej bardzo wdzięczni. Wędrówkę rozpoczynamy o godzinie 6:50, niebieskim szlakiem na Skrzyczne.

 

 

Znaki niebieskie skręcają w las tuż przed Hotelem Zimnik i od razu dość stromo pod górę. Po około 400 metrach ścieżka staje się bardziej „wypłaszczona”, lecz cały czas zdobywamy wysokość, aż do szczytu Skrzycznego. Wejście od strony Lipowej, jest nieco łagodniejsze, niż od strony Szczyrku. Widoki jakie towarzyszą nam już od początkowych metrów wycieczki są rewelacyjne! Najpierw bajkowe mgły, a później Barania Góra.

 

Barania Góra na ostatnim planie, a tuż przed Magurka Wiślańska.

 

 

O godzinie 9 meldujemy się na przy schronisku na Skrzycznem. Jesteśmy zupełnie sami, co niewątpliwie nas cieszy 🙂 . Rzadko widuje się takie pustki w tym miejscu. Siadamy na ławce, tuż obok schroniska i jemy śniadanie. Delektujemy się ciszą, choć wsłuchujemy się w szum wiatru i odgłosy lasu. 

 

Skrzyczne 1257m n.p.m.

 

 

Po 30 minutach spędzonych na najwyższym szczycie Beskidu Śląskiego, ruszamy zielonym szlakiem w kierunku Malinowskiej Skały. Szeroka i wygodna ścieżka, którą idziemy, jest bez wątpienia jedną z ładniejszych widokowo dróg w Beskidach. Malownicza panorama na masyw grzbietu Skrzycznego z Malinowską Skałą i Barania Górą w tle. Beskid Żywiecki i Słowacka Mała Fatra, idealnie komponuje się z horyzontem. W dole Kotlina Żywiecka z jeziorem w centralnym puncie. Z pewnością jest to jeden z moich ulubionych szlaków.

 

Godny uwagi jest fakt, iż idąc aż do Malinowskiej Skały, tracimy tylko 100 metrów wysokości. Praktycznie ma się wrażenie, że kroki stawiane są cały czas w równym terenie. Chociaż przechodzimy przez Małe Skrzyczne i Kopę Skrzyczeńską, nie napotkamy dużych podejść, lub spadków. 

 

(Kilka fotek z powyższego szlaku mam również z innej wycieczki, którą odbyłem w 2018 roku. Link TUTAJ.)

 

 

Malinowska Skała zdobyta o godzinie 10:40. Kilka metrów przed właściwym szczytem, stoi wychodnia skalna zbudowana ze zlepieńca. Jest to obowiązkowy punkt, na zrobienie kilku fotek, przez każdego turystę, więc i my tak czynimy 🙂 . Skała ta jest kultowym i bardzo popularnym miejscem Beskidu Ślaskiego, toteż występuje bardzo często na widokówkach i opracowaniach. Malinowska Skała funkcjonuje jako pomnik przyrody nieożywionej. 

 

 

Widoki jakie rozpościerają się wokoło, również są warte dłuższego postoju w tym bezsprzecznie charakterystycznym miejscu. Niestety moje fotografie nie są w stanie oddać całego piękna i finezji, które się widzi i przeżywa w realu, lecz na pewno rozbudzą apetyt na odwiedzenie tego miejsca.   

 

 

Dalszą włóczęgę kontynuujemy szeroką dróżką, raz w górę, raz w dół. Zielony szlak, którym zmierzamy, biegnie przez Zielony Kopiec 1152m n.p.m. i Gawlasi 1077m n.p.m. Jest godzina 11:35, Barania Góra coraz bliżej, a my przystajemy na kilka minut na szczycie Gawlasiego i napawamy się bajeczną panoramą, więc wyciągniecie aparatu fotograficznego to obowiązek 🙂 . Z pewnością warto zwrócić uwagę na żółty szlak, który odbija z Gawlasiego do Wisły i przebiega przez malownicze szczyty i zbocza Cieńkowa. Opis tego godnego uwagi „traktu” w linku TUTAJ.

 

 

Z Gawlasiego „wspinamy” się niecałe 100 metrów w górę i osiągamy wierzchołek Magurki Wiślańskiej. Przed nami już tylko Barania Góra i wędrówka wzdłuż granicy Rezerwatu Przyrody Barania Góra.  

 

 

Odcinek którym idziemy z Magurki na Baranią, to „kawałek wybornego tortu”. Pejzaże ukazujące się oczom, głęboko zapadają w pamieć. Podchodząc pod szczyt, trzeba się odwrócić przez lewe ramię! Śliczna Hala Barania z klimatyczną bacówką, nadają niepowtarzalny charakter zwykłej łące, więc warto chwilę przystanąć i napawać się pięknem beskidzkiej flory. Kilka kroków wyżej widok na Słowacka Małą Fatrę, a w dole przygraniczne wioski. Kilkanaście metrów przed szczytem Baraniej Góry, dostrzegamy wieżę widokową, która stoi samotnie na czubku Baraniej. Oczywiście nie odmówię sobie przyjemności podziwiania gór z najwyższego punktu wieży, toteż w głowie mam myśl: oby była otwarta 🙂 . 

 

Na ostatnim planie, słabo widoczna Mała Fatra.

 

 

Cel naszej wycieczki jakim jest Barania Góra 1220m n.p.m. zaliczony o godzinie 13:10. Jest kilka osób, jacyś rowerzyści i biegacze, czyli cała paleta turystów, lecz dalekie to do tłumów, jakie mogą się tutaj nagromadzić w słoneczne weekendy. Nie bacząc na nic, wdrapujemy się na wieżę widokową i delektujemy się chwilą. W moim wypadku tą chwilę po części wypełnia fotografowanie okolicy 🙂 .   

 

 

Siadamy obok wieży na pniach i rozkładamy się z rarytasami, jakie mamy w plecakach, więc przerwa potrwa dłużej 🙂 . Zwykłe kanapki w tak fantastycznym miejscu smakują wyjątkowo, a ciasto bananowe od Marcina, a dokładniej od jego małżonki, to pyszny deser – najlepszy jaki tego dnia jadłem 🙂 .  

 

Kilka minut przed godziną 14, ruszamy do schroniska Przysłop pod Baranią Górą, więc zielony szlak zaprowadzi nas tam w 45 minut. Szeroka dróżka miejscami staje się błotnista i przykryta sporymi kałużami. Im jesteśmy bliżej  Przysłopu, tym trasa staje się bardziej kamienista i środkiem płynie niewielki strumyk.  

 

 

Schronisko Przysłop pod Baranią Górą pokazuje się zza drzew i od razu dostrzegam dużą zmianę w wyglądzie zewnętrznym. Właściciele bardzo dbają o obiekt i ciągle remontują budynek, nie tylko na zewnątrz, ale i w środku. Inwestycje na pewno opłacają się, ponieważ schronisko ma bardzo dobre opinie i to nie tylko w internecie. Zaglądam tu raz w roku i zawsze widzę jakąś różnicę, więc nakład pracy i środków przynosi pozytywne rezultaty. A jeszcze kilka lat wstecz, obiekt był betonowym „klockiem” w środku lasu.

 

 

Siadamy z Marcinem na kamieniu, tuż obok budynku i pijemy złocisty napój. Piwo kupiliśmy w okienku w schronisku, więc wszelkie zalecenia i rygory są przestrzegane. Gospodarze zadbali nawet o płyn do dezynfekcji rąk, jak i jednorazowe rękawiczki. Gadżety te leżały na stoliku przed wejściem do obiektu, w związku z tym każdy obok nich przechodził i mógł użyć. 

 

 

Weseli ruszamy czerwonym szlakiem w stronę Wisły. Mijamy budynek Izby Leśnej i po 300 metrach lekko skręcamy w las. Dróżka sprowadza nas do asfaltu po jakiś 600 metrach, toteż końcowe metry wycieczki pokonujemy po twardym i równym trakcie leśnym. Z pewnością warto nadmienić w tym miejscu, że po niecałych 500 metrach od wejścia na asfalt, znaki czerwone odbijają w lewo, toteż my zmieniamy szlak na czarny, który prowadzi dalej asfaltową drogą. 

 

 

Maszerujemy wzdłuż potoku Czarna Wisełka, więc kojący szum górskiej wody uspokaja i daje wrażenie chłodu bijącego z koryta. Do końca szlaku, jak i całej wyprawy docieramy o godzinie 17:15. Siadamy na ławeczce, na parkingu w Wiśle, u wlotu Doliny Czarnej Wisełki. Czekamy dosłownie kilka minut, aż przyjedzie po nas Agnieszka, żona Marcina. Jesteśmy jej ogromnie wdzięczni, ponieważ jadąc po nas, musiała zmierzyć się z przeciwnościami nawigacji i remontami drogowymi, których w Wiśle jest całe mnóstwo. Mimo utrudnień, dowiozła nas, zmęczonych i zapewne nie pachnących fiołkami 🙂 bezpiecznie do domów. Wielkie dzięki!!!

 

 

Kolejna wycieczka zakończona sukcesem i apetytem na kolejne wojaże. Sukces w górach to zakończenie ekspedycji w takim stanie, w jakim się ją rozpoczęło, no ewentualnie można być bardziej zmęczonym, niż na początku 🙂 .   

 

 

Kilka faktów i danych:

 

Czas przejścia: 7:40h

Przebyty dystans: 23.5km

GOT: 35

Kolory znaków: niebieski, zielony, czerwony, czarny

 

 

Jak dojechać do Lipowej i Ostrego?

W Żywcu zjeżdżamy z drogi ekspresowej S1 i na rondzie przed mostem skręcamy w prawo. Jedziemy 1,8 km i skręcamy w prawo w ulicę Leśnianka. Jedziemy cały czas prosto, przejeżdżając przez Leśną. Szlak zaczyna się od przystanku, kawałek za hotelem Zimnik.

 

Gdzie zaparkować samochód?

Obok przystanku, skąd ma początek szlak, jest spory parking (plac). W pogodne, weekendowe dni jest pełny, ale auto można zaparkować na poboczu drogi.

 

 

Leave a Comment