Jezioro Solińskie

 

6-9.09.2018r

 

 

Jezioro Solińskie – zbiornik retencyjny z zaporą w Solinie. Ma dobrze rozwiniętą linię brzegową, około 166km. Stwarza to bardzo dobre warunki do żeglowania.

Dostałem zaproszenie na kilkudniowy, męski rejs wynajętym  jachtem. Po gruntownym przemyśleniu propozycji, zgodziłem się. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać, ale postanowiłem się przekonać. 

W czwartek o godzinie 4:00 pakuje manele do busa i razem z Krzychem, Leszkiem, Andrzejem i Tomkiem ruszamy do Polańczyka w Bieszczadach, gdzie czeka na nas jacht.

 

 

 

Kilka minut po godzinie 12, wypływamy z przystani jachtem Twister 800, o nazwie Tajfun, w czterodniowy rejs po Jeziorze Solińskim. 

 

Kilka minut po odbiciu od brzegu, pokładowy elektryk Krzysztof, naprawił prąd na jachcie. Dzięki jego  pracy mamy światło pod pokładem i możliwość ładowania telefonów. 

 

 

Cumujemy żaglówkę do brzegu Wyspy Skalistej i rozpalamy ognisko. Ognisko wieczorem jest super ważne, ponieważ bez niego poszlibyśmy spać głodni. Leszek, pokładowy kucharz zaserwował fetę z pomidorami i cebulą, pieczoną w folii aluminiowej, oraz drugie danie w postaci makreli! 

 

Wyspa Skalista ma dwa oblicza, z jednej strony jest piaszczysta plaża, a po drugiej strome urwisko. Leży w pobliżu półwyspu Brossa. Na Jeziorze Solińskim leży jeszcze Wyspa Mała, zwana Zajęczą i Wyspa Energetyków, na której znajdują się ośrodki wypoczynkowe. Dostaniemy się na nią promem z Polańczyka.

Przy bardzo niskim stanie wody, pojawia się Wyspa Okresowa. Znajduje się ona między zaporą w Solinie, a Cyplem Polańczyk. 

 

 

Po obfitej obiadokolacji poszliśmy spać do swoich ”ogromnych” łóżek na jachcie. Gdy zgasiliśmy wszystkie  latarki i zapanowała ciemność, zerknąłem, która jest godzina. Okazało się że jest dopiero 20:15! Gdy o tym fakcie poinformowałem załogę, wszyscy wstaliśmy i zaczęliśmy grać w karty, a dokładniej w Tysiąca 🙂 Byliśmy tak zmęczeni, że godzinę później, znowu leżeliśmy w łóżkach.

 

Kolejny dzień przywitał nas mglistym porankiem. Ma to swój urok, jak powoli zza białej kotary ukazują się Bieszczadzkie lasy i szczyty.

 

 

Śniadanie, ogarnięcie garów, porządek w miejscu biwakowania i pada komenda od kapitana Tomka, wypływamy. Żagle w górę, miecz w dół i naprzód na południowy-wschód ku miejscowości Chrewt.

 

Miecz w żeglarstwie to element konstrukcyjny, ruchomy płat, wystający z kadłuba jednostki (dna). Jego zadaniem jest stabilizacja jachtu, ograniczenie dryfu bocznego, przy wietrze innym niż od rufy (tył jachtu).

 

Wyspa Skalista widziana od strony urwiska.

 

 

Chata wygląda na zamieszkaną, choć swoją świetność ma już za sobą. Podobno perkusista Dżemu i przyjaciel Ryszarda Riedla, Michał Giercuszkiewicz osiedlił się nad Jeziorem Solińskim. Nie wiem czy chata należy do niego, ale tak mi się skojarzyło.

 

Chrewt, w tym miejscu zawracamy i szukamy dogodnego miejsca na przycumowanie i przenocowanie.

 

 

Tak się złożyło że nasz nocny biwak znowu wypadł na Wyspie Skalistej, tylko kilkadziesiąt metrów dalej niż poprzednio.

Zanim dopłynęliśmy do miejsca obozowania, wydarzyła się przerażająca i tragiczna ”przygoda”. Niektórzy członkowie naszej ekipy mają koszmary do dziś. Wędka należąca do Leszka wpadła do wody, co gorsza nawet nie wiemy kiedy i gdzie mogło się to stać. Natychmiast rozpoczęła się akcja poszukiwawcza, ale bez skutku. Prawdopodobnie ciężki kołowrotek, pociągnął całość na dno. Nie było nam wszystkim do śmiechu, ale już nic nie mogliśmy zrobić.

 

Po tych niewesołych przeżyciach, wieczorem Andrzej rozpalił ognisko. Andrzej posiada niesamowitą zdolność wyszukiwania drewna na ognisko, co więcej, potrafi go rozpalić w dobrym tempie. Dzięki temu zjedliśmy kiełbaski i nie poszliśmy spać głodni.

Na uwagę zasługuje jeszcze piękne i cudowne niebo tego wieczoru. Rozgwieżdżone, pełne tajemniczości, budzące respekt niebo, było na wyciągnięcie ręki. Porównywalny obraz widziałem kiedyś na polance w Tatrach, gdy szedłem w ciemnościach przez Boczań na Halę Gąsienicową. W mieście nie zobaczymy takiego nieba, ponieważ jest za dużo światła. 

 

Poranek wita nas piękną pogodą i podnoszącymi się niewielkimi mgłami. 

 

 

Na śniadanie jemy pastę jajeczną przygotowaną przez Leszka i chleb kupiony po drodze do Polańczyka, pieczony na liściach kapusty. Takie rarytasy tylko w Bieszczadach 🙂

 

 

Tego dnia Tomek obiera kurs na zaporę w Solinie. Płyniemy w piękną pogodę i mijamy mnóstwo jachtów i innych jednostek pływających. Nie jesteśmy tym faktem zaskoczeni, w końcu jest sobota!

 

Widok na Polańczyk

 

Wyspa Mała

 

 

Po opłynięciu wysepki na niebie zaczęły zbierać się chmury, zwiastujące burze.

 

 

 

Nagle zerwał się bardzo mocny wiatr, zaczęło lać i wokoło hulała burza z błyskawicami. W momencie Tomek wydał polecenie zwinięcia żagli i ucieczki na silniku elektrycznym do najbliższej zatoczki. Wprowadził łajbę w bezpieczne miejsce przy pomocy Krzyśka. Chłopaki we dwójkę stawili godnie czoła niesfornej naturze. Załamanie pogody trwało dosłownie kilka minut i można było dalej płynąć do zapory. Nasi bohaterowie mogli wyschnąć i wypić spokojnie zasłużoną kawę.

 

 

Solina

 

Przystań w Solinie, skąd odpływają statki wycieczkowe.

 

 

Obejrzeliśmy betonową zaporę, na której świetnie widać, jak niski jest poziom wody w jeziorze. Gdy popatrzyliśmy w stronę Cypla Polańczyk, dostrzegliśmy Wyspę Okresową, którą widać tylko przy niskim stanie wody. Jest to szczyt zatopionej góry. 

 

Po dniu pełnym wrażeń przycumowaliśmy na stałym lądzie, gdzieś na przeciwko Półwyspu Jawor. Niestety, gdy rąbaliśmy drzewo na ognisko, rozpadało się na dobre i tak padało aż do końca dnia. 

W całej tej brzydkiej pogodzie, mieliśmy odrobinę komfortu, można powiedzieć nawet że pięciogwiazdkowy hotel. Kilkadziesiąt metrów w głąb lasu, stał drewniany wychodek. Taka namiastka prawdziwej łazienki 🙂

 

Ostatni dzień naszego wypadu, upłynął w ferworze pakowania maneli i sprzątania jachtu. Wiatr nam sprzyjał, więc do przystani w Polańczyku dopłynęliśmy zaskakująco szybko. Wyładowanie całego ekwipunku z łódki, złożenie go na przystani i noszenie do busa. Zwarci i gotowi o godzinie 12:30 ruszamy w drogę powrotną do Bielska.

 

 

Wnioski wynikające z kilkudniowego rejsu jachtem po Jeziorze Solińskim? Same pozytywy! Super towarzystwo, piękne otoczenie, dzicz dookoła, cisza, czysta woda i jeszcze raz towarzystwo!

Polecam każdemu!

 

Jak dojechać do Polańczyka?

Najlepiej jechać autostradą A4 w stronę Rzeszowa. W Tarnowie zjeżdżamy z autostrady i jedziemy na Pilzno, Jasło, Krosno, Sanok, Lesko, Polańczyk.

 

 

1 Comments

Leave a Comment