Luboń Wielki

Rabka Zdrój Zaryte – Perć Borkowskiego – Luboń Wielki – Rabka Zdrój Zaryte

 

21.05.2021r

 

 

Luboń Wielki w Beskidzie Wyspowym to miejsce do którego dawno mnie już ciągnęło. Nareszcie udało się zrealizować upragniony projekt i to w doborowym towarzystwie. Justyna, Kasia i Marcin to osoby, które dotrzymywały mi towarzystwa i umilały każdy kolejny krok. 

 

Normalnie zacząłbym od napisania że o godzinie X wystartowaliśmy z miejsca Y, lecz tym razem było inaczej. Ale po kolei. Zgodnie z planem zapakowaliśmy się do samochodu i pomknęliśmy do Rabki Zdroju Zarytego. Jednak zanim dotarliśmy do miejsca docelowego, nie obyło się bez groteskowej sytuacji. Prowadząc samochód tak bardzo się zrelaksowałem atmosferą w nim panującą, jak i samym faktem kierowania nim, że w pewnym momencie zaczęło mi się wydawać jakoś daleko do tej Rabki. Dodatkowo moją uwagę przykuł pewien zakręt, który nie powinien się znaleźć na mojej drodze, więc spojrzałem na nawigację, którą włączył mi Marcin. To co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wprost nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Byliśmy już jakieś 10 kilometrów za Rabką Zdrój. Po raz pierwszy w życiu aż tak bardzo się pomyliłem.

 

Zawróciłem i zacząłem rozmyślać co poszło nie tak. Nie zdarza mi się nie patrzeć na znaki, tym bardziej na nazwy miejscowości, lecz w tym przypadku chyba rzeczywiście go przeoczyłem. Nie włączyłem nawigacji, ponieważ jechałem po numerze drogi, więc co może pójść nie tak? A jednak coś poszło nie tak, tym bardziej, że nie pierwszy raz jechałem w te okolice. Cóż, muszę z tym żyć 🙂 .

 

Ale to nie wszystko. Będąc już w Rabce Zaryte, „przestrzeliłem” skręt w uliczkę prowadzącą na parking. Masakra, znowu wtopa. Zawróciłem w następnej uliczce. To co wydarzyło się po chwili, to była już absolutna katastrofa, wprost sytuacja absurdalna i irracjonalna. Znowu „przestrzeliłem” feralny skręt w stronę parkingu. Dosłownie złapałem się za głowę. Już nie będę tego komentował. Przynajmniej współpodróżni mieli ubaw. Summa summarum dotarliśmy w końcu szczęśliwie na parking obok cmentarza przy kościele. 

 

Kilka minut po godzinie 11, opuszczamy parking i podążamy w stronę żółtego szlaku na Luboń Wielki. 10 minut później radośnie maszerujemy już za żółtymi znakami. Początkowo podchodzimy po betonowych płytach, lecz 300 metrów dalej skręcamy w lewo w błotnistą ścieżkę, mocno zarośniętą bujną trawą.

 

 

Idąc dalej teren cały czas wznosi się umiarkowanie do góry. Przechodzimy przez fantastyczne łąki, które rewelacyjnie pasują na tapetę z Windowsa 🙂 . Widokami zapierającymi dech w piersiach, ekscytujemy się, gdy odwracamy wzrok za siebie. Piękna pogoda tylko podsyca walory estetyczne majowej aury.

 

 

Wspaniałe panoramy kończą się wraz z wejściem do lasu. Niezbyt szeroka dróżka prowadzi po kamieniach, lub po dużym błocie, miejscami nawet niewielkim bagnie. Trasa staje się coraz bardziej stroma, lecz mam cały czas w pamięci że przed nami jeszcze Perć Borkowskiego. Ta myśl dodaje mi werwy i siły, aby jak najszybciej znaleźć się na perci. 

 

Dochodzimy do miejsca gdzie teren staje się wyjątkowo stromy, a nasza dróżka jakoś tak mniej wyraźna. Cóż, góry to góry, nie może być za lekko, więc z tą tezą napieram pod górę, prawie przydeptując sobie język 🙂 . Ekipa została lekko za mną, toteż zatrzymałem się w mega nachylonym terenie i spojrzałem na mapę, ponieważ nie dawało mi spokoju tak duże nachylenie stoku. Co gorsze, nie mogłem zlokalizować jakichkolwiek znaków na drzewach.

 

Gdy spojrzałem na mapę, aż mi się nogi ugięły. To jest wprost niemożliwe, abym zgubił szlak – pomyślałem. Spojrzałem po raz drugi na mapę, no faktycznie jesteśmy poza szlakiem. W głowie miałem najgorsze słowa jakie znam i słyszałem, jednak opanowałem się i spokojnie przemyślałem co dalej. Gdybym był sam, to pół biedy, lecz za mną gramoli się moja wesoła ekipa, która mi ufa, a ja po raz kolejny tego dnia dałem d… ciała! Jeszcze żeby tego było mało, to z mapy wynika, że ominiemy Perć Borkowskiego, czyli całą atrakcję żółtego szlaku na Luboń Wielki. Normalnie bym skręcił w stronę perci, jednak dzieliła nas od niej ogromna przepaść, więc musimy iść w górę. Na szczęście teren wyżej był na tyle dobry, aby wejść centralnie na wspomnianą Perć Borkowskiego. Uff, honor uratowany 🙂 . 

 

  

Co to jest Perć Borkowskiego? Pozwolę sobie zacytować dosłownie Wikipedie.

 

Perć Borkowskiego – oznaczony kolorem żółtym szlak turystyczny w Beskidzie Wyspowym, prowadzący z Rabki-Zarytego na szczyt Lubonia Wielkiego poprzez rezerwat przyrody Luboń Wielki. Nazwę szlaku nadano na część Stanisława Dunin-Borkowskiego – budowniczego i wieloletniego gospodarza schroniska PTTK na Luboniu Wielkim i zasłużonego działacza turystycznego.

 

Jest to najciekawszy z kilku szlaków prowadzących na ten szczyt. W obrębie rezerwatu, znajdującego się na podszczytowych partiach południowo-wschodnich zboczy (746-1014 m n.p.m.) turysta zaskoczony zostaje krajobrazem zupełnie odmiennym od beskidzkiego. Szlak prowadzi bowiem dużym gołoborzem (jest to największe gołoborze w Beskidzie Wyspowym), wśród złomowiska luźnych skał i obok pionowego urwiska. W grupie skał zwanych Dziurawymi Turniami doliczono się 13 jaskiń i szczelin skalnych. Najsłynniejsza z nich to Jaskinia w Luboniu Wielkim. W czasie złej pogody szlak może być niebezpieczny (ślisko) i wówczas lepiej nim podchodzić do góry niż schodzić.
źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Per%C4%87_Borkowskiego

 

Udało mi się tak nawigować, że weszliśmy chociaż na szczyt powyższej perci, jednak aby zobaczyć gołoborze, musielibyśmy zejść nieco niżej, ale już nie chciałem męczyć ani ekipy, ani siebie. Widoki z tego miejsca aż nas onieśmieliły. Bajeczna panorama na Tatry, wynagrodziła niedogodności, a mnie pozwoliła zapomnieć o wpadce.   

 

 

Nacieszyliśmy oczy i umysł fantastycznymi widokami i ruszyliśmy dalej w stronę szczytu Lubonia Wielkiego. Przeszliśmy niewielki wąwóz i mocno pod górę na wierzchołek góry. Schronisko oddalone jest jakieś 15 – 20 minut od perci, więc droga przeminęła w oka mgnieniu. 

 

 

Luboń Wielki (1022m n.p.m.) zdobywamy o godzinie 13:50, toteż wyprawa od parkingu na szczyt, zabrała nam niecałe 3 godziny. Wspomnę tylko, że nasz marsz był spokojny i z przerwami na fotki, więc pewnie jest to do zrobienia w krótszym czasie. Idąc do schroniska, pierwsze co rzuca się zza drzew w oczy, to wieża radiowo-telewizyjna o wysokości 51 metrów. Za nią schronisko, ławki, niewielki podest widokowy i miejsce na ognisko. Godny uwagi jest fakt, iż Luboń Wielki ma również inna nazwę. Biernatka, tak nazywają górę miejscowi i takie nazewnictwo możemy spotkać również na mapach.

 

Widok ze szczytu jest wspaniały. Takie rarytasy Beskidu Wyspowego jak  Szczebel, Lubogoszcz, Ciecień i Śnieżnica, są doskonale widoczne, toteż warto tutaj zatrzymać się na dłużej i delektować chwilą. Schronisko oferuje podstawowe dania, więc nikt z głodu i pragnienia nie umrze. Ja spróbowałem pomidorowej i mogę ją polecić. Oczywiście wszystko serwowane jest na wynos. 

 

  

Po obfitym posiłku i mega relaksującym odpoczynku, ruszamy w dół, do Rabki Zaryte. Poprowadzi nas niebieski szlak, który początkowo biegnie równolegle z zielonym, lecz po 600 metrach rozwidla się. Niebieski w lewo, a zielony w prawo do centrum Rabki Zdrój. Schodzi się umiarkowanie, lecz jednostajnie w dół. Cały czas przez las. Nieco niżej idziemy w towarzystwie Potoku Rolskiego. Ładną polanę i super widok na Tatry, mamy przy końcu szlaku, niedaleko głównej drogi. Na parkingu meldujemy się o godzinie 16:20.

 

 

Zejście z Lubonia Wielkiego zajęło nam jakieś półtorej godziny, a cała wycieczka trochę ponad 5 godzin. Łącznie z odpoczynkami i przerywnikami na zdjęcia. Fantastyczny wypad się nam udało zaplanować i zrobić. Uśmiechy od ucha do ucha, towarzyszyły nam do końca dnia, więc wieczór na kwaterze w Rabce, przedłużył się prawie do dnia następnego 🙂 . 

 

 

Kilka faktów i danych:

Czas przejścia: 5h

Przebyty dystans: 8km

GOT: 14

Kolory znaków: żółty, niebieski

 

 

Jak dojechać do Rabki Zaryte?

Rabka Zdrój leży przy drodze krajowej numer 28, między Skomielną Białą, a Mszaną Dolną. Natomiast Zaryte, kawałeczek dalej w stronę Mszany Dolnej, u podnóża Lubonia Wielkiego. 

 

Gdzie zaparkować samochód?

Samochód zaparkowaliśmy przy Kościele MB Częstochowskiej w Rabce-Zdroju, obok cmentarza parafialnego. Z głównej drogi, należy skręcić tuż obok sklepu w wąską ulicę. Następnie za przejazdem kolejowym w prawo, do cmentarza. Parking jest między kościołem, a cmentarzem. 

Współrzędne: 49.62643612186567, 19.99391749561299

 

 

 

1 Comments

Leave a Comment