Na Klimczok z Mesznej

Meszna Kościół – Stracona Matka – Bystra Krakowska – Schronisko PTTK Klimczok – Magura – Chata na Groniu – Meszna Kościół

 

12.02.2022r

 

 

Słoneczny dzień i rażąca w oczy biel świeżego śniegu, tak wyobrażałem sobie wypad w niebanalne miejsce w Beskidzie Śląskim. Wszystko spełniło się podczas wycieczki na Klimczok, w której towarzyszył mi Krzysztof. Niezawodny kompan z siłą tura! Schronisko na Klimczoku, jak i sam szczyt, jest nam doskonale znany, ponieważ odwiedzaliśmy go niezliczoną ilość razy. Poza tym że ów wierzchołek leży blisko naszego miejsca zamieszkania, to ma coś w sobie i przyciąga jak magnes.

 

Nasz trekking rozpoczęliśmy tym razem niestandardowo, lecz równie ciekawie i przyjemnie. Wielu turystów odwiedzających Klimczok, przybywa z Szyndzielni, Błatniej, lub Chaty Wuja Toma, wzniesionej na Przełęczy Karkoszczonka. My postanowiliśmy pójść z Mesznej, a uściślając, wyruszyliśmy spod kościoła. 

 

O godzinie 7:45 ruszamy żółtym szlakiem w stronę Klimczoka. Godny uwagi jest fakt, iż szlak ten ma początek w centrum Mesznej, lecz my sobie oszczędziliśmy marszu asfaltem i podjechaliśmy pod wspomniany powyżej kościół. Żółte znaki prowadzą przez Chatę na Groniu, a my znowu na przekór, skręciliśmy w prawo na czarny szlak w miejscu zwanym Stracona Matka. Zanim jednak dotarliśmy do czarnych znaków, to przeszliśmy ulicę Sportową do końca. Następnie, pokonaliśmy zasypany, lecz przetarty leśny trakt, prowadzący umiarkowanie pod górę.

 

           

Po 20 minutach od pozostawienia żółtego koloru, czarny zaprowadził nas do skrzyżowania szlaków w Bystrej Krakowskiej. Leśna krzyżówka dróg daje szeroką paletę dróg do wyboru. Tak naprawdę najlepiej zerknąć w mapę i wybrać ten najbardziej optymalny wariant dla nas. My zdecydowaliśmy się na niebieski. 

 

  

Szlak którym podążamy, wyprowadził nas pod schronisko w ciągu 80 minut. Istotnie należy zaznaczyć, iż prowadzi on non-stop pod górę, co jest naturalne i zrozumiałe w górach 🙂 . Twardy, zmrożony śnieg pod stopami, pozwolił wygodnie jak na warunki zimowe wejść na Klimczok.

 

Po prawej stronie, w miejscach gdzie las się przerzedza, towarzyszy nam widok na Szyndzielnie wraz ze schroniskiem. Oczywiście z niektórych pozycji, patrzymy na wierzchołek samego Klimczoka, z okazałym masztem na szczycie.

 

Im byliśmy wyżej, tym pogoda robiła się coraz bardziej kapryśna. Pędziły czarne chmury, które skutecznie wszystko zakrywały. Gdy dotarliśmy do Schroniska na Klimczoku (1052m n.p.m.), istotnie warunki zaczynały się wyraźnie poprawiać, co niewątpliwie bardzo mnie cieszyło. 

 

 

Do budynku wchodzimy 5 minut przed godziną 10. Jednak zanim zawitałem w gościnne progi obiektu, musiałem zrobić kilka zdjęć schroniska, jak i jego najbliższego otoczenia. 

 

Bezsprzecznie należy wspomnieć, iż schronisko mimo swojej nazwy, wcale nie zostało wzniesione na Klimczoku. Budynek stoi na zboczach Magury (1109m n.p.m.) w niedalekim sąsiedztwie Stacji Ratunkowej GOPR. Natomiast wierzchołek Klimczoka usytuowany jest jakieś 700 metrów na zachód od schroniska i rozdziela je Przełęcz Siodło (1042m n.p.m.).

 

Na drugim planie Klimczok (1117m n.p.m.)

 

 

Chwila odpoczynku i relaksu w jadalni schroniska, oczywiście minęła w mgnieniu oka. Czas który tak szybko przeminął, to „jedyne” 60 minut 🙂 . Nie zabrakło, jak to bywa moim zwyczajem, gorącej zupy pomidorowej. Taka „posiadówka” sprzyja wymianie myśli z towarzyszem podróży, więc razem z Krzysztofem dzieliliśmy się swoimi doświadczeniami życiowymi i światopoglądami.

 

Opuszczając gościnne progi obiektu, uderzają w nas fantastyczne promienie słońca. Powrót z Klimczoka postanowiliśmy przebyć żółtym szlakiem, przez sam szczyt Magury, który początkowo biegnie równolegle ze znakami czerwonymi. Rozwidlają się dopiero niedaleko ruin schroniska Magura-Kąpielisko. Pamiętam, jak kilka lat temu szedłem obok wspomnianych ruin. Zostały tylko fundamenty po dawnym obiekcie. Teraz i tak wszystko było przysypane śniegiem. 

 

Wędrówka przez Magurę na długo zapadnie mi w pamięć. Fantastyczna pogoda, ładne widoki i zimowa sceneria! W tamtym momencie miałem tylko jedno marzenie – chwilo trwaj! 

 

    

Zejście żółtym szlakiem z Klimczoka do Chaty na Groniu, zabrało nam 80 minut. Z Chaty do samochodu zaparkowanego obok kościoła, najprościej jest dotrzeć kontynuując marsz za żółtymi znakami. Jednak postanowiliśmy sobie trochę urozmaicić wycieczkę i w miejscu gdzie szlak odbija w lewo i tworzy serpentynę, my skręciliśmy w prawo w ulicę Orczykową. Wypad kontynuowaliśmy asfaltowymi ulicami, aż do samochodu. 30 minut trwało dotarcie do auta z miejsca w którym stoi Chata na Groniu. Bardzo podobny czas wyjdzie, gdybyśmy wędrowali wyznaczonym szlakiem.

 

 

Przy samochodzie meldujemy się 5 minut przed godziną 13, więc cała wycieczka trwała 5:10h. Oczywiście w tym czasie są już ujęte przerwy i odpoczynki, toteż w większości przypadków zapewne uda się pokonać przebyty dystans szybciej. 

Sobotnie przedpołudnie spędzone naprawdę w dobry sposób. Krótki „treking”, ale długie zadowolenie 🙂 .

 

Jakiś czas temu opisałem niewymagający spacer tylko do Chaty na Groniu. Start był z tego samego miejsca, co na Klimczok, więc w linku poniżej wspomnienia 🙂 

KLIKNIJ TUTAJ>>>

 

Kilka faktów i danych:

Czas przejścia: około 5h (zależy od tempa)
Przebyty dystans: 11,5km
GOT: 18
Kolory znaków: żółty, czarny, niebieski, żółty, bez znaków.

 

 

Jak dojechać do Mesznej ?

Z Bielska-Białej, czy Żywca jedziemy drogą S1 i zjeżdżamy na węźle Wilkowice. Kierujemy się na drogę 942 prowadzącą z Bielska do Szczyrku i Wisły. Kierujemy się w stronę Szczyrku, więc do Mesznej chcąc nie chcąc wjedziemy. Przy szkole skręcamy w prawo. Kierujemy się do ulicy Kościelnej.   

 

Gdzie zaparkować samochód?

Auto możemy zostawić na parkingu przy kościele.  

 

 

 

2 Comments

  1. Nie byłam na Klimczoku już tyle lat. Pana wpis obudził we mnie wiele ciepłych wspomnień z młodzieńczych lat. Pozdrawiam serdecznie

Leave a Comment