Palenica Białczańska – Wodogrzmoty Mickiewicza – Dolina Roztoki – Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich – Dolina Roztoki – Wodogrzmoty Mickiewicza – Palenica Białczańska.
14.12.2018r.
Kilkudniowy pobyt pod Tatrami, rozpocząłem razem z Justyną od wycieczki do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Po zjedzeniu obfitego i smacznego śniadania w pensjonacie, ruszyliśmy do Palenicy Białczańskiej. Z tego miejsca zaczyna się najsłynniejszy szlak w Tatrach, znakowany kolorem czerwonym, wyasfaltowany, prowadzący do Morskiego Oka.
Zostawiamy auto na parkingu i o godzinie 9:30, maszerujemy przed siebie.
Idąc w stronę Morskiego Oka, wyprzedzamy kilka wycieczek szkolnych z dziećmi i młodzieżą. Ekipy te liczące po kilkadziesiąt osób, idą do najpopularniejszego jeziora w Tatrach, jakim jest niewątpliwie Morskie Oko. Ja i Justyna po 35 minutach, dochodzimy do Wodogrzmotów Mickiewicza i skręcamy w prawo na zielony szlak.
Co to są Wodogrzmoty Mickiewicza? Są to wodospady w Tatrach Wysokich utworzone z kaskad na potoku Roztoka w Dolinie Roztoki, wypływającym z Pięciu Stawów Polskich.
Zeszliśmy z asfaltowej drogi na typowy górski szlak, który prowadzi nas wzdłuż Doliny Roztoki, obok szumiącego potoku Roztoka. Dróżka jest przetarta przez turystów i schroniskowego quada, którego zadaniem jest zaopatrywanie Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Im jesteśmy wyżej, tym śniegu coraz więcej, w końcu mamy zimę, która w Tatrach jest sroga. Powoli nabieramy wysokości, idąc przez iglasty las. Wraz z przybywającą wysokością, towarzysząca nam mgła staje się coraz rzadsza i przejrzysta.
Wychodzimy z lasu i naszym oczom ukazuje się majestat Wołoszyna, z którego „lubią” schodzić lawiny.
Mijamy dolną stację małego wyciągu, którym jest dostarczany towar do Schroniska Pięciu Stawów. Do tego miejsca przyjeżdża quad i całe schroniskowe zaopatrzenie przeładowywane jest na wagonik.
Kilkadziesiąt metrów za stacją, docieramy do czarnego szlaku, który jest zimowym wariantem wejścia do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Nasz dotychczasowy, zielony kolor prowadzi dalej, obok największego wodospadu w Polsce – Siklawa. Drogą tą dotrzemy do Wielkiego Stawu, oczywiście tylko w sezonie letnim. My skręcamy w lewo za kolorem czarnym i od samego początku bardzo stromo podchodzimy pod próg Doliny Pięciu Stawów. Warto od tego miejsca założyć raki lub raczki, ponieważ ścieżka wydeptana w śniegu jest wąska i śliska, pod dużym nachyleniem terenu. Sprawę ułatwiają zakosy, które wydają się nie mieć końca 🙂
Wspinając się w górę, co chwilę obracam się za siebie i podziwiam piękno zimowych Tatr, a przy okazji sprawdzam, jak daleko jest moja druga połówka 🙂 . Pod absolutnie żadnym względem nie tracę jej z pola widzenia. Śnieg staje się coraz bardziej miękki i zdradliwy, wraz ze wzrostem wysokości, co trochę utrudnia wędrówkę.
Po 65 minutach mozolnego podejścia, moim oczom ukazuje się górna stacja schroniskowej kolejki towarowej. Jest to sygnał że jesteśmy u celu.
Kilkanaście metrów dalej stoi bajkowe schronisko i Dolina Pięciu Stawów Polskich wraz z zamarzniętymi i zasypanymi stawami. O godzinie 12:59 pada pierwsza fota ze schroniskiem w roli głównej. Podróż zajęła nam trochę więcej czasu niż podpowiada mapa, ale w warunkach zimowych to normalna sprawa. Dlatego planując wycieczki w zimie, trzeba dodać do czasów z mapy dodatkowe „minuty”.
Otoczenie schroniska zbudowanego przy brzegu Przedniego Stawu, kapitalnie wpasowuje się w dolinę. Mamy stąd kilka szlaków prowadzących mi. do Morskiego Oka i Orlą Perć. Samo przejście wzdłuż stawów, dostarcza wiele radości i wspaniałych panoram. Wiem o czym piszę, ponieważ byłem tutaj kilka razy w lecie.
Chwila odpoczynku w schronisku, tradycyjnie zupa pomidorowa, herbata i można ruszać w drogę powrotną. Niestety musimy wracać tą samą trasą, co przyszliśmy. Ostatnie spojrzenia na piękno okolicy i w dół!
Do zielonego szlaku, który prowadzi przez Dolinę Roztoki, dosłownie zbiegam jak kozica. Raki na nogach dały mi pewność każdego kroku, choć trzeba zachować ostrożność, bo przy zahaczeniu zębami raków np. o ubranie, można wywinąć niezłego „orła” 🙂
Dalsza wędrówka przebiega spokojnie i bez niespodzianek. Mijamy Wodogrzmoty Mickiewicza i asfaltem pokrytym białym śniegiem docieramy na parking w Palenicy.
Palenica Białczańska wita nas 10 minut po godzinie 16 i panuje już półmrok.
Zachwyceni i radośni wsiadamy do samochodu. Jadąc na nocleg, w głowie układam plan na dzień następny. O efektach moich przemyśleń już wkrótce 🙂
Kilka faktów i danych:
Czas przejścia: 7h
Przebyty dystans: 15,2km
GOT: 23
Kolory znaków: czerwony, zielony, czarny i powrót
Jak dojechać do Palenicy Białczańskiej?
Kierujemy się na przejście graniczne ze Słowacją w Łysej Polanie. Na rondzie przed granicą państwa skręcamy w prawo za drogowskazem Morskie Oko i po przejechaniu około 1 kilometra droga się kończy sporym parkingiem, na którym zostawiamy samochód.
Kursują tutaj także busy z Zakopanego i okolic.
Gdzie zaparkować samochód?
Palenica Białczańska ma spory parking na samochody osobowe i autobusy, jednak w letnie weekendy i tak jest za mały, ze względu na tłumy podążające do Morskiego Oka.
Opłata na cały dzień za samochód osobowy wynosi 25zł.